[One shot] Melancholia

Dzień jak zwykły dzień, nic innego. Tak melancholia, która jest w moim życiu jest od kilku lat. Nic ciekawego, zawsze to samo. Gdy straciłam rodzinę moje życie nabrało koloru szarości, bieli jak i czerni. Tęsknie ja rodzicami, bratem. Dlaczego tylko ja ocalałam w tamtym wypadku? Jestem zdana na siebie, nie lubię rozmów, przypomina mi to rodzinę. Ciężko jest żyć bez nikogo przy duszy.

Powolnym krokiem kierowałam się w stronę szklanego wielkiego budynku, który widziałam już za drzew parku. Podbiegłam do wejścia, przywitała mnie ciepło Ludmiła.
- Violetto, szef prosił ciebie abyś do niego przyszła - oznajmiła dziewczyna przekładając pliki papierów. Natychmiast ruszyłam w stronę windy, dojechałam nią na 25 piętro. Wyszłam i udałam się do gabinetu mojego przełożonego. Zapukałam w drzwi i grzecznie weszłam, przy biurku siedział szef tej całej firmy. Nie pewnie podeszłam.
- Chciał mnie pan widzieć? - zapytałam. Hernandes uśmiechnął się na mój widok.
- Tak Violetto, siadaj - usiadłam. Była spięta tym spotkanie, myślałam, że chcę mnie wylać. - Violetta, nie bój się nie chcę ciebie zwolnić - byłam spokojniejsza, ale dlaczego chciał się ze mną widzieć? Nie wiedziałam co mam w tej chwili myśleć.
- A po co chciał pan się ze mną widzieć? - zapytałam skołowana.
- Chcę ciebie awansować na moją nową asystentkę - wstał z fotela i podszedł do mnie.
- Dziękuje panie Hernandes - podziękowałam i chciałam wyjść ale on mnie zatrzymał. - Proszę mów mi Diego - nie wiem co miałam myśleć. Tak kiedyś podkochiwałam się w Diego, ale minęło mi to choć nie różni nas dużo. Hernandes był niebezpiecznie blisko uciekłam. Co on teraz o mnie pomyśli? Wyszłam z budynku i udałam się do domu. Weszłam do mieszkania i zamknęła na klucz. Nie wiem czemu ale zaczęłam płakać. Jak? On chciał...nie dlaczego ja? Dlaczego taki los spotka mnie?
Nienawidzę tego! Z torebki wyjęłam telefon i dzwoniłam do przyjaciółki.
- Szlak! - rzuciłam telefon o ścianę, przeżył. Miałam mętlik w głowie. Usłyszałam mój telefon; Diego.
- Przepraszam Violetto, nie pomyślałem
- Ale masz odwagę by przyznać się do błędu, wybaczam ci.
- Dziękuje Violetto, jesteś wielka.
Nie miałam czasu podziękować Hernandes'owi za to miłe słowo. Było około szesnastej, przyszłam Ludmiła.
- Lu co tak wcześnie? - zapytałam, dziewczyna weszła do środka. Obie usiadłyśmy na kanapie.
- Słyszałam co się stało! Serio Hernandes chciał Cię pocałować? - jak to Ludmiła zadawała masę pytań. Nie mogłam odpowiedzieć na żadne, jest to sprawa moja i Diego.
- Diego wcale nie chciał mnie pocałować! - przerwałam ciąg pytań dziewczyny.
- Co to teraz mówicie sobie po imieniu, Viola zobacz, podobasz się Hernandesowi - wybuchła śmiechem, ja w miłości nie widzę nic śmiesznego, a jeśli? Jeśli on zakochał się we mnie? Może?

Następny dzień był jakiś...inny. Czyżby ta melancholia ustała? Mam nadzieje. Dzień słoneczny, dziś specjalnie ubrałam się inaczej, zrobiłam mocniejszy makijaż. Spóźniłam się dziesięć minut. Weszłam do biura. Diego na mój widok zrobił wielkie oczy.
- Cześć, przepraszam że się spóźniłam - podeszłam do chłopaka. W firmie było dziwne pustki.
Zapytałam:
- Diego co dziś tak mało osób?
On miał na twarzy swój tajemniczy uśmiech.
- Violetto, nie wiesz? - podszedł do mnie, złapał w talii. Czułam się nie zręcznie.
- Diego ale... - przerwał mi łącząc nasze usta w pocałunku pełnym namiętności Jego ręka wędrowała coraz niżej. Dawałam się ponieś emocją. Siedziałam na jego biurku gdy on stał przed mną i cały czas mnie tulił podczas gdy ja bawiłam się jego włosami.
- Diego, a co my w ogóle robimy? - było to głupie pytanie.
- A ty też tego chcesz? - widziałam ten błysk w jego oku. Wiem co chciał, ja też. Czyli nadal coś czułam do tej osoby.
- Tak, tak Diego czuje coś do ciebie już od jakiegoś czasu ale ty i taka zwykła beznadziejna dziewczyna - łzy kręciły się w moich oczach. Chłopak natychmiast starł łzy.
- Violetto jesteś najcudowniejszą  dziewczyną jaką poznałem , dlaczego mówisz o sobie beznadziejna? - zaczerwieniłam się.
- Ale ty...ja? - wydusiłam.
- Ufasz mi? - znów jego błysk w oku. Kiwnęłam głową. Najpierw rozpiął zamek mojej sukien. Miałam ochotę wybuchnąć śmiechem, już od dzieciństwa tak miałam. Będąc podniecona śmiałam się jak nie normalny. W tym czasie zrzuciłam z chłopaka marynarkę i zabrałam się za jego koszulę i spodnie. Konturowaliśmy pocałunki, były one coraz pamiętniejsze [...] Diego siedział na fotelu a ja na jego kolanach, okryłam się jego marynarką. Nagle usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi.
- Panie Herandes...co to ma być? - do pokoju weszła Luna. Wiem, że też podoba jej się Diego. - Pani Hernandes! Co to ma znaczyć? Jakieś zabawy z nijaką pracownicą?
Oboje popatrzyliśmy na siebie. Wtuliłam się w chłopaka chcąc zasłonić twarz....

Tamten dzień zmienił dużo w moim życiu. Melancholia odczuwana do tamtej pory, zniknęła. Już nie patrzyłam w przeszłość, choć nic nie zastąpi pustki po rodzicach, a jeśli ten wypadek nie miał by miejsca? Nie było by Diego, on by się e mnie nie zakochał, ja w nim...
Byliśmy w ogrodzie, wtuleni siedzieliśmy na huśtawce.
- Violu a może wyjedziemy. Gdzieś za miasto, co? - zaproponował. Zgodziłam się. Od razu pobiegłam do pokoju, zaczęłam pakować potrzebne rzeczy do torebki. Wyjechaliśmy po dziesięciu minutach.
- Violetto, Ludmiła powiedziała, że masz piękny głos zaśpiewaj - poprosił. Nie chciałam, znów przypomnę sobie o najbliższych, nie miałam ochoty psuć wycieczki.
- Ale mało, krótki fragment - zaczęłam się targować. Diego zgodził się choć na to. Zaczęłam. Potem pamiętam ciemność. Nie wiem kiedy ale odzyskałam przytomność, wtedy zobaczyłam...Diego. Nasz samochód wjechał w drzewo. Odwróciłam wzrok w stronę chłopaka, koniuszkami palców przejechałam po zakrwawionej twarzy Hernandeza. Moja wyglądała podobnie. Kopnęłam w drzwi samochodu, nic. Drugi, trzeci, to nie ma sensu. Znów spojrzałam na Diego
- Teraz ty? - płakałam. Przytuliłam chłopaka, dalej płakałam. Znów próbowałam wydostać się z samochodu. Nic. Zapłakanymi, błyszczącymi od łez oczami. Szok. Usłyszałam sygnał karetki. Uratowani! Ale mój entuzjazm okazałam za szybko. W szpitalu powiedzieli, że z Diego wszystko dobrze ale zostanie na kilka dni w szpitalu. Ale byłam nie ugięta, chciałam wejść choć na chwilę. Było już za późno. Spóźniłam się kilka sekund, sekund! Dlaczego zawsze ja? Dlaczego ja mam pecha w życiu? Byłam załamana, po raz kolejny los odbiera mi coś ważnego. Nie pożegnam się z nim, nie usłyszy tego, w końcu już go nie ma. Płakałam, płakałam. Ale...Nagle zadzwoniła Ludmiła.
- Jak tam na wyjeździe?
- Okropnie! Nie ma go!
- Violu co się stało?
- Gdybym mogła cofnąć czas o kilka głupich sekund. Sekund! Mogłam by się z nim pożegnać, ale teraz już się nie da, nie usłyszy mojego dowiezienia.
- Proszę Vi, uspokój się
- Ciebie nie spotykają takie rzeczy. Pa
Wszystkie chwile z Diego przeleciały mi przed oczami. Teraz marzę by móc cofnąć czas, aby nie zaśpiewać, czyli...Czyli wypadek był przez mnie? To ja zabiłam Diego...

Melancholia, ona od zawsze była jest i będzie w tym życiu. Dlaczego muszę żyć ze świadomością, że zabiłam Diego. Jedyna rzeczą, która została po chłopaku jest jego marynarka. Mam ją ciągle, od tamtego dnia. Chowałam ją w pudełku, jest to część Diego. Czuje jak by on był tu przy mnie, obok. I mówił jak bardzo mnie kocha......


Komentarze

  1. Cześć, piszę z Konstruktywnej Krytyki Blogów. Po mojej długiej przerwie z dala od oceniania chcę ocenić opowiadania z mojej kolejki, które nadal są zainteresowane, a następnie prawdopodobnie zrezygnować z dalszej działalności. Dlatego prosze o informację na http://konstruktywna-krytyka-blogow.blogspot.com/p/zgoszenia.html czy wciąz jesteś zainteresowana oceną bloga do 21.11 włącznie. brak informacji potraktuję tak samo jak odpowiedź negatywną. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 9 - Skąd wiesz, że płaczę?